Obserwatorzy

sobota, 17 sierpnia 2013

Ona i On rozdział 3



Ona i On rozdział 3
W poprzednim rozdziale:
,,To był koniec żartów. Domyślałam się, a raczej byłam pewna kto stał za tym wandalskim występkiem…”
Że też ten facet musiał mi marnować psyche od samego rana! Yhhh – oburzyłam się. Migiem zeszłam po schodkach na 1 piętro. Były tylko dwoje drzwi… pytanie które należały do mieszkania Marszczaka?- oczekiwałam odpowiedzi od samej siebie, a przecież nie umiałam jej znaleźć . Eh -  westchnęłam. Wzięłam głęboki wdech i postanowiłam zrobić wyliczankę na hi był trafił:,,Ene due rike fake, torba borda, ósmy smak et”, gdy nagle z drzwi, po mojej lewej stronie wyszedł on, jak zwykle w zadawalająco udawanym humorze.

Fabian:
-Ohohoho, a kogóż moje piękne oczy widzą? Sama Katarzyna, we własnej skórze! I to jeszcze skierowana w stronę mojego mieszkania. Może wejdziesz? – spytał bez wstydu.
Ja:
-Czekaj, czekaj, nie tak prędko. Po pierwsze przestań tak się zachowywać, bo sobie nie życzę, a po drugie zapraszam do mnie, musimy w końcu się rozmówić. Masz obowiązek, wytłumaczyć mi kilka rzeczy. Przez ciebie rujnuje się moje życie! Więc raz, dwa i na górę!
Fabian:
O nie! – patrzył się jak ciele na malowane wrota. Ja nigdzie nie idę!
Ja:
-A właśnie że pójdziesz! – Oznajmiłam i złapałam go za rękę, ciągnąc za sobą na górę.
Fabian:
-No ,no ! Czyżby nie za szybko? Wiedziałem, że drzemie w tobie tygrysica! To wszystko było tylko pretekstem i kłamstwami! Już nie mogę się doczekać tej rozmowy! – dodał pochlebnie.
Oszczędziłam sobie, skomentowania całej tej sytuacji. Z nim naprawdę coś było nie tak… Facet miał 17 lat, mieszkał, z tego co się orientuję sam, a w dodatku prawie siedział! I jeszcze te jego obraźliwe komentarze na mój temat! Miałam już tego dość!
Fabian:
-No i? Nie zaprosisz mnie do środka kotku?- spytał bez zastanowienia.
Ja:
-Nie nazywaj mnie kotem, to po pierwsze. Dwa- zmień styl odzywek, bo wyjdę z siebie i pożałujesz gorzko!- ostro się obroniłam.
Fabian:
-Widzę, że coraz częściej będziesz pokazywać pazurki, ale mi to na rękę, naprawdę. – uśmiechnął się z głupim wyrazem twarzy.
Ja:
-Widzę, że z tobą naprawdę dzieje się coraz gorzej, ale nie martw się, ja ci w drogę wchodzić nie będę. Obyś tylko i ty trzymał się tej zasady w stosunku do mnie! –postawiłam warunek. Spójrz na moje drzwi.
Fabian:
-O! – krzyknął. Widzisz, nie zauważyłem ich nawet, skoro na nich stoisz-Odsunęłam się z widoku. Ale powiem ci, że wcale nie musiałaś z nich schodzić, jesteś o wiele ciekawszym widokiem, niż one.- zaczepił mnie.
Ja:
-Oszczędź sobie tych marnych uwag, błagam cię! Teraz powiem tylko tyle, że dzwonię na policję, a jeżeli dowiem się , że to twoja sprawka, to wiesz.. trafisz już na pewno do pudła! – zagroziłam.
Fabian:
-Hahaha, co nas nie zabije to wzmocni kochanie- zaimprowizował tymi słowami. Możesz sobie dzwonić, ale nie radze, jeżeli zrobił to ten, o którym myślę, to lepiej żebyś go nie prowokowała. No chyba, że chcesz narażać swoje zdrowie, a może i nawet życie. – rzekł bez przejęcia.
Ja:
-Że co?! I ty masz mi niby prawić tu kazania? Żartujesz sobie ze mnie w tej chwili? Właź mi do środka i to szybko! Nie wyjdziesz póki, nie wyjaśnimy sobie paru kwestii.-wciągnęłam go do przedpokoju i zamknęłam drzwi na dwa zamki.
Fabian:
-Oho, widzę, że coraz bardziej ostro. A po co nam aż dwa zamki? Nie chcesz by nas nakryli? – bez opamiętania chwycił mnie w pasie i zaczął całować!
Ja:
-Puszczaj mnie! – Z zaciśniętymi zębami, odepchnęłam go od siebie i dodałam: Słuchaj, daje ci najbardziej alternatywne rozwiązanie, ja zrobię kawkę i siądziemy sobie w kuchni, jasne? – domagałam się odpowiedzi, ale on nie słuchał tego, co mówiłam.
 Zaparzyłam kawę i usiadłam, a on stał. Nie chciał przyjąć do wiadomości, że w moim domu panują moje zasady, więc ciągnąc go za sobą, wskazałam krzesło. Usiadł.
Fabian:
-No więc o czym chcesz ze mną gadać?
Ja:
-Po pierwsze o szkole- odpowiedziałam cicho.
Fabian:
-Hahaha, o szkole?! Zwariowałaś? Mam ciekawsze tematy do obgadania z tobą –poprawił fryzurę.
Ja:
-Nie w tym sęk, podszedł do mnie wczoraj Mariusz, ten z 3A, kojarzysz co nie?
Fabian:
-No ba! – skrzywił się, ale co ci do niego? Jest moim dobrym kumplem – powiedział.
Ja:
-Mi nic, ale ty masz coś do mnie! – warknęłam. Powiedział mi że kręcimy ze sobą i że już mnie… nie dokończył. Ciekawi mnie, co miał na myśli, może mnie oświecisz?
Fabian:
-Że cię.. Je vous aime.( po fr. Bardzo cię lubię)
Ja:
-Przestań mi tu kłamać! Dlaczego rozpowiadać po szkole te gadkę? Że jesteśmy razem itd.?- odezwałam się. Pewnie nawet, nie wziąłeś pod uwagę faktu, że niszczysz tym czyjeś życie! 
Fabian:
-Dobra… powiem ci, ale to będzie długa historia, możliwe, że tą opowieścią, uzyskasz odpowiedzi na każde nurtujące cię pytanie – przyznał.
Ja:
-Właśnie tego sobie życzę, mów! – powiedziałam z entuzjazmem.
- A więc od czego tu zacząć? Hm… najlepiej od samego początku. Jestem Marszczak, mam 17 lat, ale już napadłem na stację benzynową… chciałem wziąć tylko tysiąc złotych, na pokrycie moich długów na dzielnicy… nigdy nie ćpałem, chociaż miałem takie propozycje. Wołałem fajki i alkohol… ale już ograniczam, dostałem lekcje od życia. Szef tego gangu, od którego wziąłem 1.000 złotych na wynajęcie tego mieszkania, zażądał ode mnie zwrotu kasy w przeciągu tygodnia! To było niemożliwe, zważywszy na to, ze ja nigdzie nie pracowałem, zresztą sama wiesz… niepełnoletni chłopak i praca? Nikt nie da… moi starzy mieszkają w innym mieście, są nadziani, ale mnie wyrzucili z chaty, gdy zabrałem kilka groszy z ich karty kredytowej… na moje konto oczywiście. Nie  jestem zły, po prostu tak częste kłótnie z ojcem, doprowadziły do tego, że chciałem sam zamieszkać i jakoś ustatkować się, na początku  z ich pomocą, a potem oddał bym im kasę. Oni jednak nie mieli zamiaru przyjąć tego do wiadomości, powiedzieli bym radził sobie sam i odesłali z kwitkiem na 200złotych na życie. Bardzo mnie to dołowało ,ale po jakimś miesiącu otrząsnąłem się i zacząłem żyć na nowo, właśnie tutaj, w Warszawie, nie mam pojęcia tylko, czemu tak szybko pozbyłem się tej kasy… od rodziców.. ale patrząc na to z innej strony.. na co starczyło by mi 200zlotych?na żywność max na miesiąc, może dwa, bo ja za wiele nie jem.
Ja:
-O! To tak jak ja! – uśmiechnęłam się, kontynuuj.
Fabian:
-Więc zapożyczyłem się u miejscowego szefa gangu, i do tej pory wiszę im tą kasę, mimo, że oddałem, naliczyli sobie procenty… Chciałem jakoś odpracować u nich, by w końcu dali mi spokój, ale ja i szemrane interesy? Miałbym zmarnowane życie, do końca, odmówiłem… tamtego dnia zostałem dotkliwie pobity i przywieziony na oddział intensywnej terapii. Kiedy wyszedłem, odwdzięczyłem się, no można powiedzieć, że zemściłem, ale nie lubię tego określenia. Pobiłem ich szefa. Gruba ryba, a zgłosił to… myślałem ,że wsadza mnie do paki, jednak mój adwokat uratował mnie z tej sytuacji bez wyjścia. Zaangażowałem się w mojej nowej pracy, oprócz tego, że uczęszczam do naszej wspólnej szkoły, pracuje na czarno, dorabiam sobie u przypadkowych ludzi. Ale spokojnie, nie sprzedaje niczego nielegalnego, tylko pomagam w przeprowadzkach na przykład. Jestem czysty, jeśli o to ci chodzi.- rzekł zmęczony.
Ja:
-Widoczniesz właściciel kamienicy ma stare wiadomości… napisał na klatce schodowej, że jesteś niebezpieczny i jeśli ktokolwiek cie zobaczy, ma natychmiast dzwonić na gliny!
Fabian:
-Hahaha, no bez jaj, proszę cię- zaśmiał się z pogardą. Nie mów mi, że zadzwoniłaś.
Ja:
-No niestety, ale nie na policje, tylko do właściciela. Powiedział, że przyjdzie do ciebie z samego rana, pogadać.- poinformowałam go.
Fabian:

-Mmm… Powinienem stąd teraz wyjść, ale dobrze.. nie zrobię tego, musze wyjaśnić wszystko. A więc na czym tam skończyłem? Kiedy wynajęłam tu mieszkanie, byłem jeszcze szczeniakiem, miałem 15 lat, ale jak widać, nikt nie mógł potwierdzić mojego wieku. Wyglądam na starszego, chociaż zdarzają się i tacy, którzy mnie odmładzają- zaśmiał się chaotycznie. W końcu, gdy zacząłem prowadzić normalne życie, Gruba Ryba mnie odnalazł. Żądał kasy i dał mi w ryj. Zaczął wyzywać od prawiczków itd., więc zabezpieczyłem się mówiąc, ze to ty zostałaś moja dziewczyną, sorry wielkie, musiałem, poza tym chciałbym tego, na serio. Ryba mi nie uwierzył, więc pokazałem mu twoje mieszkanie, wie gdzie mieszkasz, sprawdził już pewnie masę wiadomości o tobie, można powiedzieć, ze wie już wszystko. Miej się na baczności, on nie jest przewidywalny. Wybacz, ze cie wciągnąłem w to , ale byle zmuszony, stąd ta nocna pogaduszka z Toba i ploty w szkole. Sorry- dodał i wyszedł.

Po tym co mi powiedział,  miałam wrażenie, że jestem w filmie, że gdzieś jest ukryta kamera. Wiedziałam, że źle zrobił, a co za tym idzie, przedstawił mnie jako swoja dziewczynę a nie te laske z przystanka, to było dziwne. Eh, nie wiem, co mam zrobić!- powiedziałam sobie w duchu! Poinformować matkę, Natalie a może Andrzeja? A może trzymać to dla siebie w tajemnicy? W sumie chłopak sam mnie ostrzegł, ze ta Ryba może mnie znaleźć, ze jest niebezpieczny i nieprzewidywalny. Ale co by mi mógł zrobić? I po co? W jakim celu, co mu do mnie? Nawet jeśli uważa się za właściciela ludzi, to nie ze mną takie numery! Przydadzą się moje lekcje karate! Chce wojny? To będzie ją miał! – Sama nie wiedziałam, co sobie wtedy ubzdurałam, wiadome było, że nie będę się szarpać z jakimś łachmanem, przecież szanuję się, nie jestem jakaś pierwsza lepsza, więc lepiej, jakby trzymał się ode mnie z daleka. Eh, szkoda, że już nie ma taty – zrobiło mi się smutno. Gdyby tu był, to on załatwiłby tę sprawę, zawiodłam się na nim… wiem, że nie jego wina, ale niedobrze, że mnie zostawił, właśnie teraz.. w tym momencie, mama nie ma czasu na zajmowanie się swoją córką. Najlepiej pójść z tym do Natalii, niech ona mi coś doradzi. Przy okazji spytam się co tam z jej ex, może się pogodzili?
 Zabrałam z mieszkania jedynie torbę i pobiegłam do Natki. Miałam nadzieję, że zastanę ją w domu. Było mi wszystko jedno, czy ten facet będzie mnie nachodzić czy wszyscy będą mnie uważać za dziewczynę kryminalisty, co będą o mnie myśleć… Zadzwoniłam dzwonkiem, ale jej nie było, nie odpowiadała. Cholera jasna! A co jak coś jej się stało? No nie wiem… poszukam jej na moście! Powinna tam być- powiedziałam do siebie i wyszłam.
 W ciągu 5minut dotarłam na most, ale widok, który zastałam zmienił powagę sytuacji:
Ona i ten Daniel razem…
Wstrząsnęło mnie! Eh.. ale przynajmniej widać, że jest szczęśliwa… dobra.. nie będę im przeszkadzać… 
Wróciłam do domu i weszłam na neta, poczekałam do przyjazdu mamy z pracy i zaczęłam:
Ja:
-Słuchaj mamo, tylko nie myśl, że cię nie słucham , bo tak wcale nie jest, tylko że.. no musiałam wyjaśnić z tym chłopakiem kilka spraw, teraz wiem już wszystko. On w sumie nie jest tak zły  na jakiego wygląda, tylko no… trudne dzieciństwo miał i tyle.
Mama:
-Do czego zmierzasz? – zapytała z zaciekawieniem.
Ja:
On i jego relacje z ojcem są nie nienajlepsze. Nie dogadują się. Jego rodzice wywali go na bruk , a on musiał sam sobie radzić ze swoimi problemami, sam sobą się zając, robić wszystko sam. Miał tylko 15lat… tyle co teraz ja i od tego czasu liczył sam na siebie. Dali mu tylko 200złotych, a on za te pieniądze, przyjechał do naszego rodzinnego miasta, wynajął tu mieszkanie i zaczął normalnie żyć, do czasu, aż brakło pieniędzy, nikt nie mógł go zatrudnić, bo nie był pełnoletni, więc uciekł się do najgorszego, a mianowicie pożyczył kasę od mafii… która teraz go ściga… W miedzy czasie miały miejsce jeszcze: pobicie jego, szefa gangu i ich rozmowa… i właśnie na tej rozmowie powiedział, że ja jestem jego dziewczyną…- dokończyłam z trudem.

Mama:
-Kochanie, powiem ci jedno, trzymaj się od niego z daleka! Unikaj rozmów, spotkań, wszystkiego! Jeszcze masz czas…
Ja:
-A kto mówi, że zamierzam się z nim zadawać? Po prostu nie wiem dlaczego akurat mnie, aż tak się czepia no…
Mama:
-W sumie… może powinnaś mu dać jasno do zrozumienia, żeby się od ciebie odczepił?- zasugerowała.
Ja:
-Myślisz , że nie próbowałam? Dzisiaj z nim gadałam, to się wnerwił, że doniosłam na niego do właściciela kamienicy!- zacisnęłam pięści.
Mama:
-Proponuję ci, jeszcze jedną rozmowę. Najlepiej taka na szybko. Skoro poinformował mafię o tym… że to ty jesteś jego dziewczyną, to możliwe, że coś ci się stanie, dlatego uważaj na siebie. Przy okazji, mam wrażenie, że gościu kłamię. Kasia spójrz… kto normalny zaczepia ludzi na ulicy, zaciąga do kątów i jeszcze wymyśla jakieś niestworzone historie z ich udziałem? Widać, że on ci nie mówi prawdy…
Ja:
-Też tak myślę…
Mama:
-No właśnie… kto wie? Może był zamieszany w jakieś libacje narkotykowe? I jeśli oprócz kasy wisi im jeszcze towar, mógł powiedzieć, że ty go masz. Ale cieszmy się, że nie wiedzą, gdzie mieszkamy – powiedziała z ulgą.
Ja:
-E…. Jakby ci to powiedzieć.. wiedzą… On im pokazał nasze mieszkanie…
Mama:
-O matko boska! – uniosła się. Kaśka, weź ty z nim już nie gadaj! Idź teraz do niego i powiedz, by to wszystko odkręcił, niech znajdzie sobie inną ofiarę za dziewczynę, tylko nie ty! Ruchy!
 Zrobiłam za radą mamy. Zapukałam.

Fabian:
-Siema, był u mnie właściciel, wszystko mu wyjaśniłem, jest już okay, chcesz czegoś?
Ja:
-Tak, chcę. Masz pogadać z tym szefem gangu, przyznać że nie jestem twoją dziewczyną i tyle! –przedstawiłam swoje warunki.
Fabian:
-Hahaha, niezła jesteś! – mrugnął. Nic mu nie powiem, szkoda by było stracić opinię faceta, który okiełznał taką sztukę jak ty!- dodał.
Ja:
O!- krzyknęłam. Przydałaby ci się porządna lekcja życia, jesteś taki dziecinny, że ojejku.
Fabian:
-To co? Wiem, że lubisz chodzić na most. Dziś pójdziemy razem. O której ci pasuje?
Ja:
-Nie musisz mnie zapraszać, bo i tak nie przyjdę, zajęta se jestem.
Fabian:
-I bezczelna, co idzie w parze! –stwierdził. Obserwuję cię ostatnimi czasy i przyznam, że jesteś bardzo trudną kobietą…
Ja:
-No co ty nie powiesz…. coś jeszcze?, bo muszę się z przyjaciółką spotkać.
Fabian:
-Hahaha, nie, jesteś wolna, ale pamiętaj, że ta, coraz wpadnie w moje oko, nigdy już z niego nie wyjdzie- szyderczo się zaśmiał i zamknął drzwi.
 Wróciłam do domu. I ponownie zadzwoniłam do drzwi Natalii. Tym razem otworzyła. Miałam nadzieję, że spędzimy babski wieczór, a tu co? Na kanapie jak zwykły, pospolity leń był rozłożony ten jej Daniel.- pochmurniałam.
 Ja:
-A ten czego tu?- sarkastycznie spytałam.
Natalia:
-Mieszka u mnie. Spółdzielnia zabrała mu mieszkanie. Teraz jesteśmy razem- mrugnęła do mnie i uśmiechnęła się. Prawda kochanie?- spytała chłopaka.
Daniel:
-Tak skarbie, kto przyszedł?
Ja:
-A jak myślisz ofermo? –bez powodu niegrzecznie się odezwałam.
Daniel:
-Aha, już wiem kto. Ta twoja niewyżyta koleżanka. – dodał.
Natalia:
-Ej! No już spokój! Nie kłóćcie się mi!- nakazała nam.
Ja:
-Gadzino, miałam nadzieję, że będziemy mogły poplotkować, ale widzę, że plany poszły na marne. – stwierdziłam.
Natalia:
-Ależ nie!- zaprzeczyła. Właśnie zamierzałam dzwonić do ciebie. Na serio, możemy dziś się spotkać. Poczekaj, wezmę trochę kasy i zabawimy się! – rzekła zachęcająco.
Daniel:
-Kotku zamierzasz gdzieś wyjść?- spytał rozgniewany.
Natalia:
-Owszem, oprócz ciebie mam inne obowiązki jak np. Kaś, dostałeś swoje 5minut dzisiaj, buziaki! – cmoknęła go w policzek i wyszłyśmy.
Schodząc po schodach zaczęłam:
-Wiesz co? Dlaczego znowu razem jesteście? No przecież, on się tak nieprzyzwoicie zachował, mówił ci takie rzeczy, a ty po prostu od tak mu wybaczasz?! –niecierpliwiłam się.
Natalia:
-Bywają takie rzeczy, o których się filozofom nie śniło. Uwierz mi, że się kochamy, a trzeba wybaczać, mieć zaufanie….
Ja:
-,,Bezgraniczne zaufanie może być przyczyną wielu bolesnych rozczarowań”- zacytowałam.
Natalia:
-Oj, przestań! Na razie nic się nie dzieje, powinnaś się przecież cieszyć, że z tobą spędzę resztę dnia, a nie z nim- uśmiechnęła się kącikami ust. No już uśmiechnij się! – zaproponowała.
 Zrobiłam to, w sumie jakby tak się głębiej zastanowić to trzeba być wielkim przyjacielem i naprawdę mocnym przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, by nie czuł się samotny. Odłożyć całe popołudnie i poświęcić swoje ważne sprawy na trzymanie kogoś za rękę…
Natalia:
-Mam ochotę potańczyć, idziemy do klubu?
Ja:
-Nie mam zbytnio ochoty, może najpierw most?
Natalia:
-Skoro tak chcesz, to jasne- uśmiechnęła się, opowiedziałam jej wszystko. A więc, uważasz, że on chce cię w jakiś sposób wykorzystać?  W sumie miałaś nosa do niego…. Nie podejrzewałam, że może się okazać takim typem!- przyznała mi rację.
Ja:
-Wyrażałam tylko swoją opinię, nie jestem do końca pewna, czego on ode mnie chce… eh… dziwny jakiś.
Natalia:
-Nie bierz go pod uwagę, pojmujesz wszystko zbyt poważnie, nie oceniaj ludzi po pozorach, czy tam książki po okładce, wiesz o co mi chodzi – zachichotała.
Ja:
-Hah, tak wiem. Ale jego nie da się inaczej pojąc, nie oceniam go pochopnie, tylko… stwierdzam fakty, zbieram inf. o nim a potem weryfikuję.
Natalia:
-Kicia… nie zwracaj na niego uwagi w takim razie, ale niezły jest… naprawdę niezłe z niego ciacho – zamyśliła się… Gdybym nie miała Daniela… oswobodziłabym cię, z tego problemu.
Ja:
-Tak, jasne, dziękuję ci, za twoją ,,niezmierną pomoc” Hahaha – śmiałyśmy się. Może pójdziemy już do tego klubu hę? Tam przynajmniej się wyluzuję.
Natalia:
-Jak zwykle wpuszczają od 18… ale wkręcę cię, nie martw się!
Ja:
-Nie wątpię- odwzajemniłam uśmiechem i ruszyłyśmy w drogę.
Cały czas miałam manie prześladowczą, czy to możliwe, aby Fabian mnie śledził? W końcu kto go tam wie? Nikt nie przewidzi jego taktyki… Coś mi mówiło po drodze, że w klubie się coś wydarzy… nie myliłam się……

Koniec rozdziału 3. Ciąg dalszy nastąpi. By Bella 2 Wampir

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz