Ona i
On rozdział 4
W poprzednim rozdziale:
,, Coś mi mówiło po drodze, że
w klubie się coś wydarzy… nie myliłam się……”
Natala kazała mi zostać przed wejściem, a sama
poszła załatwić u ochroniarza wejściówkę. Obejrzałam się za siebie, zauważyłam
jakiegoś gościa z pałką bejsbolową, z czarnymi okularami, rękawiczkami i w
skórzanej, czarnej kurtce. Już wiedziałam, że moje obawy się sprawdziły,
śledził mnie. Natalia przybiegła do mnie, złapała za rękę i ze zdziwieniem
powiedziała, że ochroniarz mnie nie wpuści. Dla mnie to także było
rozczarowanie. Zawsze mnie dopuszczali do klubów i nigdy nie przeszkadzał im
mój prawdziwy wiek. Westchnęłam i zaproponowałam przyjaciółce, powrót do domu,
ale co? Ona jak zwykle się wydarła na tyle, że usłyszeli to tamci faceci w
czerni. Podeszli.
Facet pierwszy:
-No cześć dziewczynki –
mrugnął ,puszczając złowieszczy uśmieszek. Widzę, że jesteście same, może
zabawimy się dzisiaj wspólnie? Pójdziemy do tego klubu , o tam! – wskazał.
Natalia:
Hahaha-zaśmiała się, ależ
pan miły, naprawdę. Ja chętnie, ale nie wiem co na to moja przyjaciółka, ona
nie lubi starszych, za bardzo. – przyznała.
Facet drugi:
-Widzę, że ostra sztuka, z
twojej koleżanki, ale spokojnie, umiem
zrobić ze wścieklej kobiety, łagodnego baranka. Jeśli zechcesz, pięknooka
istota, zrobię to także z tobą. – puścił oko.
Ja:
-Sorry, ale nie mam zbytniej
ochoty, zresztą i tak jestem zajęta. Chociaż…
jeżeli mam tkwić w domu z kłócącą się matką albo tym psychicznym Fabianem to
wolę już z wami spędzić ten wieczór- odwzajemniłam propozycję uśmieszkiem.
Natalia:
-Wow! Udało ci się mój nowy
kolego. Tak, z czystej ciekawości, ile lat ci tam już stuknęło? – spytała
zainteresowana.
Facet drugi:
-Nie jestem jeszcze taki
stary, naprawdę. Przysięgam, że jeszcze parę ładnych lat temu, bawiłem się na studiach ,więc…
Ja:
-Więc możemy już iść do
klubu?? – dopytywałam się zniecierpliwiona.
Facet pierwszy:
-Tak, zapraszam. Jak masz na
imię moja panienko? –uśmiechnął się do Nat.
Natalia:
-Sandra jestem, a moja
koleżanka to Roksana. Miło nam. –oznajmiła.
Facet Natalii położył swoją rękę na jej
barkach i zaczął dotykać ,i pieścić jej szyję… zszedł do obojczyka, muskał jej
skórę, całował, o mój boże, czy ona zapomniała o tym że ma chłopaka?! Ja sobie
na takie zachowanie nie pozwoliłam, mimo, że mój facet był przystojniejszy i
lepszy pod każdym względem, na początku domagał się czegoś więcej, ale zwolnił,
i dobrze, bo byłam jakaś drętwa. Natalia i ten stary gościu poszli do palarni,
a ja usiadłam przy barze z Łukaszem, który postawił mi drinka. Kiedy tylko
straciłam nim zainteresowanie, zaczęłam flirtować z barmanem, ale moje plany
pokrzyżował on-Łukasz.
-Roksano , co ci jest? –
zapytał z niepokojem. Upiłaś się? Jakoś nie wydaję mi się, żebyś buła na siłach
wstać. Nie ma twojej koleżanki, więc odwiozę cię do domu .
Niby się zamartwiał, a chodziło mu tylko o
jedno! Ja naiwna, małolata wsiadłam do jego samochodu i wracałam z nim do
domu…. Byłam strasznie zawiedziona na Natalii… bo to ona mnie tu przywlekła…
pewnie zabawia się teraz z tym swoim facetem, całując się, albo kto wie, co tam
robi! Moje domyślenia były głębokie… ale pomyślałam, że lepiej będzie, jeżeli
nie będę się doszukiwać.
Łukasz:
-No to gdzie mieszkasz moja
droga?
Ja:
-Na Mokotowie, proszę pana.
– odpowiedziałam, powstrzymując się od rzygania.
Łukasz:
-Dobrze, przywiozę cię pod
dom. Jakby były jakieś problemy, to dzwoń. Jednak…
Ja:
-Jednak co?- przemogłam się.
Łukasz:
-Jesteśmy już pod twoim
domem?
Ja:
-Tak, dzięki, ja już
wysiądę.
Zatrzymał się. Chyba się zapomniał, przez ten
alkohol, bo wychodząc, złapał mnie za włosy i ręce i ponownie wciągnął do auta!
Zamknął automatycznie każde drzwi, ale na szczęście nie dostrzegł uchylonego
okna, od mojej strony. Nagle wyjął z kieszeni kajdanki, mimo mojego wyrywania
się, zakuł mnie i zaczął się do mnie przystawiać! Krzyczałam, próbowałam się bronić,
niestety bezskutecznie! Nikt mnie nie słyszał, myślałam, że przez ten nieszczęsny
alkohol, coś się stanie! Byłam już na granicy wytrzymałości, kiedy nagle od
okna Łukasza dobiegł huk. Ktoś wybił szybę z jego strony, uderzając go w głowę.
Było pełno krwi, przeraziłam się! Ten ktoś, otworzył wszystkie drzwi i okna,
wyspowodził mnie z całej sytuacji i podszedł do mnie, do moich drzwi. Łukasz
nadal krwawił, chciałam zadzwonić po pogotowie, ale ten ktoś, otworzył drzwi,
szarpiąc wyciągnął mnie z auta i przyciągnął do siebie. Tamtego wieczoru,
czułam się jak przedmiot, jak rzecz! Którą, faceci przekazują sobie z rąk do
rąk, miałam tego po dziurki w nosie. Obcy mężczyzna, o głowę wyższy, odwrócił
mnie do siebie tyłem, więc nie widziałam jego twarzy. Rozkazał mi się nie
patrzeć na niego, a zadzwonić po pogotowie. Wykonałam jego polecenie, kiedy
skończyłam zerknęłam na jego twarz, to co zobaczyłam, zaskoczyło mnie do końca!
Ja:
-F A B I A N ?! Że co?! Czyś
ty oszalał? Nie masz ciekawszych zajęć od wtrącania się w moje życie? –
zasugerowałam.
Fabian:
-Po pierwsze nie zdradzaj
mnie swoim zachowaniem ,po drugie prosiłem cię, abyś się nie patrzyła w tył, po
trzecie wolałaś o pomoc, a przy okazji… niezły tyłek. – dodał.
Ja:
- LEAVE ME ALONE! – może, po
angielsku by zrozumiał, bo po polsku jak widzę, nic, a to nic do niego nie
docierało. Powiedz mi kolego, skoro nie mogę cię zdradzać imieniem, dlaczego
rozwaliłeś mu łeb?- domagałam się jasnej odpowiedzi.
Fabian:
--Nie rozwaliłem, a
ogłuszyłem go, bo chciał ci zrobić krzywdę, a ja czuję się za ciebie
odpowiedzialny. – rzekł z zachęcającą propozycją. Widzisz, że ja nigdy bym ci
nie zrobił krzywdy, zadbał bym o ciebie, zaopiekował bym się tobą, już nie musiałabyś
nosić tych ciężkich tobołów, bo ja bym to robił za ciebie! Mam własny samochód,
woził bym cię do szkoły, mógłbym robić, co tylko byś zapragnęła, tylko zgódź
się na to spotkanie, no! No proszę- błagał mnie tak, przez 10minut…
Ja:
-Dobra… nie powinnam, ale
powiedzmy, że mam dług wdzięczności za dziś wieczór… podeszłam bliżej i
pogładziłam go po policzku, nie tracąc go z oczu. Dziękuję ci, naprawdę. Nie
wiem, co by było, gdyby nie ty, naprawdę, mogłoby dojść do zlej sytuacji…. Dzięki
raz jeszcze… jeśli chcesz.. możesz mnie jutro podwieźć do szkoły, nie wiem na
która masz w czwartki. Ja na 7.30, a ty? – zaproponowałam spotkanie z litości.
Fabian:
-Ja też-ucieszył się.
Spotkajmy się przed kamienicą o 7.00 okay?
Ja:
-Nie rozumiem, po co aż tak
wcześnie, przecież o tej godzinie, ja dopiero wstaję! Proponuję 7.05, w tyle
się ogarnę, a teraz wybacz, ale mama na mnie czeka – rzekłam i wolno puściłam
jego rękę.
On zapalił szluga… nienawidziłam zapachu
papierosów… ciekawe, czy dla mnie, on mógłby rzucić… gdybym… oh, co ja mówię. Wróciłam
do domu, wzięłam szybki prysznic, i by o tym raptownie zapomnieć, wkładając sobie
słuchawki w uszy, położyłam się spać. Zamknęłam powieki. Nie było nic lepszego,
niż ja w ciepłym łóżeczku, cisza, samotność, spokój i w tle muzyka B.R.O .
Postanowiłam spławić Fabiana… nie byłam i nie jestem pierwszą lepszą laską, dla
której wystarczą jakieś marne deklarację miłości i inne prostoty. Nie mam na
cos takiego czasu, wolę Internet, Natalię i samą siebie! Nie mam czasu na
posiadanie chłopaka… tym bardziej, moje serce nie jest jeszcze gotowe, stare
blizny się nie zagoiły, jeszcze nie czas na to. Powtarzając to sobie
kilkanaśc
ie razy, przysięgłam sobie, że nie wyjdę jutro z domu do szkoły ,by mu
nie dawać fałszywych nadziei.
Nadszedł ten dzień, niby pierwszy raz naszego
spotkania. Była już 7.00, normalnie wstałabym i wyszykowana, wyszłabym do
szkoły, ale tym razem, skoro miał mnie zawieźć
ten podejrzany typ, trzymałam się jednej zasady, im dalej od zła tym
lepiej.
Już 7.10. Mam szczęście! – powiedziałam do
siebie. Nareszcie się ode mnie odczepił! Hahaha niesamowite! – uradowana,
wbiegłam do łazienki, ubierałam się, gdy nagle usłyszałam jakieś dźwięki,
kogoś, dobijającego się do drzwi! Domyślałam się, ze to Marszczak, więc nadal
spokojnie rozbierałam się, właśnie podciągałam bluzkę, gdy mama krzyknęła:
Kaśka, no otwórz!
Ja;
-Sorry mamo, nie mam czasu,
ty to zrób, albo w ogóle nie otwieraj!
Mama stanęła twarzą w twarz
z Fabianem. Nie wytrzymała, i tak była zbyt silną kobietą.
Mama:
-A ty czego tu szukasz?!
Odczep się od mojej córki i to natychmiast!
Fabian zrobił wielkie oczy, wparadował do domu
bez pozwolenia i dobijał się do drzwi łazienki.
Ja:
-Kto tam?- spytałam bez
entuzjazmu.
Fabian:
-A jak myślisz moja droga?
Miałem cie do szkoły odwieźć, a ty co wyprawiasz?
Mama:
Że jak?! Kasia, zakazałam ci
kontaktów z tym człowiekiem!- stanowczo wyraziła swoje zdanie.
Ja:
Ale mamo… ja
… on tak długo prosił, że się w końcu zgodziłam. Wybacz, dobra, czekaj na mnie
przed domem, zaraz wyjdę…
Fabian:
-O nie,
nie….. wychodzisz teraz, albo wchodzę!- uprzedził.
Ja:
-Wybacz
kochanie, ale nie wejdziesz, bo zamknęłam się jak zwykle.- nadrwiłam z niego.
Fabian wyciągnął
z kieszeni scyzoryk i jakimś olśniewającym i niezrozumiałym dla mnie sposobem,
otworzył moje drzwi! Byłam zawstydzona… właśnie
co sięgałam po ciuchy… zarumieniłam się cała.
Fabian:
-Wow! Ale z
ciebie laska! Niezła figura, chociaż… powinienem zobaczyć cię po raz pierwszy w
takiej bieliźnie, w moim mieszkaniu, a nie tutaj, ale z drugiej strony…
przechylił głowę na bok i zapatrzył się na moje nogi… z drugiej strony, nie
chciałbym stracić takich widoków, więc lepiej, że zobaczyłem cię dzisiaj! J
Ja:
-Weź wyjdź!
–rozkazałam mu, ubrałam się i gotowa do wyjścia, weszłam do przeklętego
samochodu Marszczaka.
Fabian:
-No i co
Kasiu? – zaśmiał się. Myślałaś, że nie domyślę się o twoim kłamstwie?
Wiedziałem, że chciałaś mnie spławić, ale nie chciałem tego ogłaszać przy
twojej matce wprost. Uchodzę za dżentelmena.
Ja:
-Oh, ach
racja. Szczególnie wpadając do mojego domu jako nieproszony gość, bez pozwolenia
wchodząc do łazienki, patrzeć się na mnie, jak jakiś zbok, a w dodatku jesteś
nieprzyzwoity! – zacisnęłam usta, odsłaniając przy okazji górny pas uzębienia.
Fabian:
-Nie nazywaj
mnie zboczeńcem, jesteś po prostu atrakcyjną dziewczyną, ciesz się, ze swój
wzrok, głownie skupiałem na nogach, bo….
-Bo??-
spytałam.
Fabian:
-Bo zamiast
na dół, mogłem patrzeć na lepsze atuty u
góry – zmierzył mnie wzrokiem.
Ja:
-jesteś
straszny!
Dojechaliśmy
do szkoły ,wyszłam z samochodu, schyliłam się do auta, by podziękować za
podwózkę. A on, zaszedł mnie od tylu,
złapał w pasie i pocałował wbrew mej woli.
Zanim zdołałam się wyspowodzić podszedł Mariusz i rzekł:
-Widać, nie
myliłem się! Niezłe z was ziółka! Oboje! Ale powodzenia na nowej drodze życia,
skoro tak! – rzekł z entuzjazmem i odszedł.
Fabian
postawił mnie przed faktem dokonanym, czemu? Czemu musiał mi to wszystko robić?
Czemu wybrał mnie? Te pytania nie dawały mi spokoju….
Ciąg dalszy
nastąpi. Koniec rozdziału 4 by Bella 2 Wampir.