Ona I On Rozdział 2
W poprzednim
rozdziale:
,, pociągnął za sobą do ślepego
zaułka… nie wiem co chciał tym zyskać…’’
-Czemu się drzesz?! – wydarł
się na mnie, Chce Ci tylko coś
powiedzieć –dodał ze spokojem w głosie.
Przyciągnął mnie do siebie,
patrzył na mnie z góry… aby dosięgnąć jego wzroku musiałam specjalnie wyciągać
szyję, nienawidziłam czegoś takiego, a potem beznadziejnie dziwiłam się
dlaczego mnie boli. Przyparł mnie do ściany, wypełnionej kafelkowatym wzorem i
zatrzymał swoje dłonie na moich barkach, powoli zjeżdżając w dół, aż do
nadgarstków. Jego opuszki palców były szorstkie, tak jakby wykonywał jakieś
ciężkie roboty… a jednak, jego dotyk sprawiał mi przyjemność, podniecał mnie,
nie obyło się bez gęsiej skórki… Przechylił głowę na lewo , patrzył się na mnie
spod byka, po czym zadał mi zaskakujące pytanie, którego w życiu bym się po nim
nie spodziewałam…
Fabian:
-Słuchaj Kaśka… Spodobałaś mi
się… I można tak jakby powiedzieć, że narobiłem Ci niezłego bagna…- rzekł ze
skruchą.
Ja:
-To znaczy? –Chciałam, aby
zabrzmiało dość głupio i tak właśnie było. Chyba był na tyle pewny siebie, że
pomyślał, że czytam w jego myślach, ale tak wcale nie było.
Fabian:
-Wiesz o tym… że palę… moja
przeszłość jest nieciekawa…. Bardzo nieciekawa… ale nie chcę cię zadręczać
opowiadaniem o niej.- przyznał ze smutkiem, nagle jego głos się załamał, po
czym dodał:
-Gdybym mógł… gdybym… gdybym
mógł… odmienić tamten bieg zdarzeń, na pewno bym to zrobił…
Ja:
-Nadal nic nie rozumiem…. Proszę
cię, mów jaśniej… nie jestem bystra… nie domyślam się niczego… a tym bardziej o
człowieku, którego wcale nie znam! – Krzyknęłam i przy okazji wyrwałam się z jego
objęcia… to co zrobiłam, było dla mnie totalnym zaskoczeniem… wszystko działo
się szybko… w jednej chwili… ale mimo zdziwienia, które ukazało się w jego
wielkich błękitnych oczach, zacisnęłam usta z bólu i przekonania, że z tym
człowiekiem nie czeka mnie ,,Happy End” . Staliśmy w bezruchu, tylko ja
myślałam, co rzec, w tak niekomfortowej sytuacji… na szczęście tą uliczką szła
moja mama, zauważyła mnie i wrzasnęła:
Kaśka! Do domu! Natychmiast!
Czemu się szwędasz po nocy z jakimiś typami spod ciemnej gwiazdy?! - Patrzyła się na mnie złowrogo, jedną ręką
trzymała zakupy, a drugą machała do mnie…
Byłam strasznie usatysfakcjonowana
z przebiegu wydarzeń, że zapominając o moim koledze, podskokiem doskoczyłam do
matki, chwyciłam siatki i wraz z nią ruszyłam do mieszkania. Nie czułam wstydu,
ani zażenowania, uciekając od Fabiana… po prostu ten chłopak wprawiał mnie w
stan osłupienia… nie raz miałam wrażenie, jakby gadał sam sobie, bez celu, a
sam traktował mnie jak ścianę. Może lubił takie zachowanie, ale mi ono nie
sprawiało przyjemności. W tamtej chwili, gdy byłam z nim sam na sam… uciekłam
się do starej, mądrej rady kreskówkowego psa ,,Scobby’ ego - Doo” ,,Uciekaj, a
zwyciężysz” . Może to było niegrzeczne z mojej strony, że zostawiłam go wtedy
samego jak palec w tak mrocznym zakamarku… wiedziałam, ze chciał… i miał mi cos
bardzo ważnego do przekazania.. ale nie zrobił tego! Ja nie jestem z reguły
cierpliwą osobą… wszystko robię na szybko… Gdyby naprawdę chciał mi coś
powiedzieć… bez owijania w bawełnę, wykonałby to, a tak to nic. Mogłam tam
tylko sterczeć na mrozie, gapiąc się na niego!
Mama wyjmowała klucze do drzwi, po chwili otworzyła, kazała mi odnieść
zakupy, a sama zaprosiła mnie do kuchni na rodzinną rozmowę, co nie było dla
mnie jakimś wielkim zaskoczeniem, odbywałam takie codziennie, ba, nawet byłam
główną partią tych pogaduszek! Zrobiłam to, co kazała, a następnie zajęłam moje
ulubione twarde, drewniane krzesło w kuchni. Wyprostowałam się i czekałam na
jakiś temat od mamy, ale nic nie uzyskałam, żadnej odpowiedzi, więc spytałam
się kulturalnie:
-Mamo… że się tak spytam, długo
zamierzasz mnie jeszcze trzymać w tej niepewności? Czy w końcu, ze swej łaski,
będziesz skłonna mi odpowiedzieć na to pytanie? O czym chcesz dzisiaj ze mną
rozmawiać? –Powiedziałam ostrym tonem, domagając się odpowiedzi.
-Córko… Po pierwsze… o tym co
dzisiaj zobaczyłam na ulicy… Z kim ty łazisz? Nie masz lepszych
kolegów/koleżanek? A Natalia? A inni? Masz mnóstwo! Więc wytłumacz mi łaskawie,
z jakiego powodu zadajesz się z tym ciemnym typem?
-Nie zadaję się z nim wcale! –
obroniłam się.
-Jak to? Jeszcze śmiesz kłamać
własną matkę w żywe oczy? Nie widzisz że przez niego staniesz się taka sama jak
on? Taka ponura… taka .. taka bez życia! – dodała robiąc wielkie oczy.
-Nie rozumiesz! Przecież ja
wracałam od Natki, a on mnie zaciągnął do tego kąta.. na początku myślałam , że
miał coś do mnie… ale potem dostrzegłam… że.. że.. chyba coś chciał mi powiedzieć – powiedziałam
łagodniej, schylając głowę do dołu…
-Wybacz, ale nie wyglądało to na
zwykłą rozmowę! – kłóciła się sam ze sobą
-Sorry mamo… ale padam… kolacji
nie chce… i tak nigdy nic nie jem… idę spać, dobranoc – pożegnałam się, a mama
siadła, załamując ręce.
Chyba nigdy nie przynosiłam jej
zbytnich korzyści… Po śmierci ojca… w wypadku drogowym, oprócz swoich
obowiązków, musiała zająć się firmą ojca w Warszawie. Szkoda, że przez to
wszystko straciła zainteresowanie moją osobą. Nie wiedziała, co się u mnie
dzieje! Znała tylko moją jedną przyjaciółkę, którą była Natalia… Eh… te matki…
Kocham ją, bo jest bardzo dobra dla mnie i zawsze mi przyjdzie z pomocą… tylko
dlaczego, wtedy tak nie było?
Nadszedł kolejny dzień… miałam ochotę na
tosty… ale oczywiście, nikt nie dbał o moje potrzeby, co szło za tym że nie
kupił mi tostera. Byłam zawiedziona, ponownym zjedzeniem kanapek z tym ohydnym
serem. Poszłam do łazienki, zdjęłam piżamę, zaczęłam się ubierać do szkoły. Co
by tu dzisiaj włożyć? – Powiedziałam sama do siebie w myślach. O wiem! –
krzyknęłam z radością. Założyłam nowe czarne buciki, białą spódnicę w czarne
grochy i czarny gorset. Prawie zapomniałam! Jeszcze przepaska na włosy, także
czarna, tak wyszłam z domu do gimnazjum.
Wychodząc z klatki, zauważyłam małą karteczkę
powieszoną na drzwiach wejściowych. Widniał tam komunikat :
Drodzy mieszkańcy kamienicy nr.13 !
Jako współwłaściciel kamienicy jestem zobowiązany poinformować państwa,
ze na 1piętrze zamieszkały Fabian Marszczak jest zbiegłym więźniem! Jeżeli
pojawi się w tej okolicy, lub ktokolwiek go zobaczy, proszę o natychmiastowy
telefon na policję! Ten lokator jest groźny, posiada broń, robi czarne interesy
i wciąga w nie innych! Uważajcie na swoje dzieci! Wprawdzie ma te swoje 17lat,
ale już prawie był w poprawczaku, za włamanie na stację benzynową! Proszę
uważać na siebie i na innych mieszkańców kamienicy!
Czytając to, poczułam się jakbym zrobiła coś
złego, a przecież tak nie było. Potrząsnęłam z nerwów głową i poszłam w
kierunku przystanka autobusowego, na którym spotkało mnie jeszcze większe
rozczarowanie….
Na ławce siedział on. Jak zwykle pyszny i
dumny siebie Marszczak. Na początku nie zauważyłam go, z istnego powodu:
Siedział z jakąś paniusią! Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak się tym
przejęłam, przecież był to dla mnie obcy człowiek, z którym nie miałam i nie
chciałam mieć nic wspólnego, ale... Podeszłam bliżej do rozkładu autobusu
nr.20, zawsze nim jechałam na Piaski do Natalii, lubiłam ten autobus, a w
szczególności jego kierowcę. Był nim młody, przystojny i wysportowany Andrzej,
mój były. Z czasem myślałam, że te wielkie uczucie, którym go darzyłam minie,
jednak pomyliłam się, gdyż nadal coś czułam, może to samo co 3lata temu?- Kto
wie. Obok Fabiana siedziała ta dziunia… Była ładna, wysoka, brunetka o dużych, wyraźnych, niebieskich oczach i
sporym biuście, no ale cóż… kto co lubi. Tak, jak się spodziewałam nie mógł sobie
oszczędzić komentarzy na mój temat. Coś jej szeptał na ucho, ale postanowiłam
się już nie denerwować , nie dręczyć się jego infantylnym zachowaniem, odrzucić
myśl, że ktoś taki w ogóle istnieje. Stanęłam za przystankiem, oddaliłam się od
nich kilka metrów-dobre i to. Im dalej od Marszczaka, tym lepiej dla mnie.
Pewnie nawet nie wie, że właściciel kamienicy w której rzekomo wynajmuję pokój,
jest poszukiwany przez niego i policję.
Wyjęłam odruchowo mój smart fon Piano i
sprawdziłam godzinę. Była 10:45 , za 10minut miał nadjechać autobus. Z byle
powodu uśmiechnęłam się, a fakt, że już zaraz wyjdę z pola widzenia tego
chłopaka, wywoływał we mnie euforię.
Po upływie 4minut, Fabian przemógł się i
podszedł do mnie.
-Hej, co słychać?- zapytał z
zaciekawieniem.
-Hej, jakoś gra, dzięki, że się
zainteresowałeś – odpowiedziałam z docinką.
-Nic już nie powiesz? – spytał
głupio.
-Nic
-Aha… Słuchaj, chciałem ci to
wyjaśnić… to, co wydarzyło się wczoraj. Polubiłem cię, chociaż nie znamy się za
długo, ale wiem o tobie nawet sporo. Chodzę do tej samej szkoły, co ty, znam
twoje otoczenie, główne zainteresowania, hobby, zajęcia i znajomych. Przyznaje
się, że działałem na własną rękę… przepraszam, ale to tylko dlatego, że
chciałem cię bliżej poznać, bo spodobałaś mi się, sprawiłaś wrażenie fajnej
laski. – rzekł.
-Tak ci się spodobałam, że teraz
zabawiasz się z jakąś dziunią?! I to jeszcze na moich oczach?! – wściekłam się.
-Czyżbyś była zazdrosna? – spytał z
niedowierzaniem i puścił oczko.
-Ja nie jestem zazdrosna, to nienormalne
, że ktoś jest o kogoś innego zazdrosny, tyle ci powiem – oburzyłam się.
-Eh, ostra jesteś-widzę –
uśmiechnął się desperacko.
-Jak maczeta!
-Zauważyłem… to co? Umówimy się
dziś wieczór? Pasuje ci o 20?- zapytał niepewnie.
-Czy ja powiedziałam, że w ogóle
mam ochotę, przyjemność, bądź potrzebę, aby się z Toba spotykać?- pobłażliwie
odpowiedziałam z udawanym uśmieszkiem.
-Oj, wybacz. Rzeczywiście. Na
pierwszą randkę powinienem lepiej cię zaprosić. Widzę, że przewidziałaś moje
plany na dziś wieczór… pewnie też mnie śledziłaś, na własną rękę, tak jak ja
ciebie. – powiedział z sarkazmem.
-Weź się facet ogarnij! Ty jesteś
jakiś walnięty w ogóle i się ode mnie odczep!!!-Wykrzyczałam. Nie szukałam cię,
nic nie przewidywałam i nie mam ochoty utrzymywać z Toba jakiekolwiek
kontaktów. Co mi do tego, że ty mnie szukałeś? No co? Po prostu się odwal! –
dosadnie się wyraziłam.
- Chacha – zachichotał. Tylko teraz
tak mówisz, bo mnie jeszcze nie znasz. Mówię ci, że nie jestem taki szorstki
jak na pierwszy rzut oka, naprawdę, ręczę za siebie.
-Może i ci wierzę. Ale moja matka
nie życzy sobie, bym się z tobą zadawała.-rzekłam z trudem.
-Odkąd to się słuchasz swojej
matki?! – Doszukiwał się.
-Od zawsze, a teraz wybacz, ale mam
autobus. – odpowiedziałam z ignorancją i weszłam do zatrzymanego autobusu.
Andrzej jak zwykle mnie czule przywitał tzn.
wstał i pocałował w policzek, sprawiało mi to przyjemność. Pozwalał na to, bym
godzinami żaliła mu się nawet z błahych, ale nurtujących mnie powodów. Tak się
stało i tym razem. Opowiedziałam mu o Marszczaku.
Andrzej:
-Kasia słuchaj… jeżeli słowa do
niego nie przemawiają, to zostaje tylko jedna droga… może jak mu się dostanie,
to zrozumie. Każdy musi przeżyć na własnej skórze, by skumać. –odrzekł.
-Nie, myślę, że nie trzeba uciekać
się do aż tak radykalnych śródków ostrożności… aczkolwiek, coś mi tu nie
pasuje… nie możliwe, ze mu się spodobałam… chciał się umówić, ale na pewno z
innego powodu, którego nie zdradził.- zapewniałam Andrzeja.
-Nie przesadzaj – rzekł groźnie. Po
prostu wpadłaś mu w oko i tyle.
-Nie! Na 100% nie! Wiem, za jakimi
panienkami przepada, ja nie odpowiadam jego wymaganiom, znam go z tej strony
akurat.
-Skoro tak uważasz- powiedział ze
znudzonym głosem. Tylko pamiętaj, nie wpadnij! Skoro w wieku 17lat już z niego
takie ziółko… to niewiadomo, co mógłby z tobą zrobić, gdybyście zostali parą.
-Ej! – warknęłam. Uspokój się!
Przecież mnie i jego nic nie łączy! Poza
tym.. dlaczego uważasz, że miałabym z nim coś zrobić?- spytałam wkurzona.
-Bo jesteś łatwowierna, pomimo że
nie ufasz ludziom.- oznajmił.
-W takim razie, nie mamy sobie już
nic do powiedzenia, bardzo ci dziękuję za te słowa, sprawiły mi naprawdę wielką
radość – szepnęłam już cicho do siebie i wyszłam z busa.
Pomyślałam sobie, że jedyną osobą, która mnie zrozumie będzie moja przyjaciółka. Pobiegłam do szkoły, ale nie widziałam jej. W sumie byłyśmy w innych klasach, ale zawsze się dogadywałyśmy i wiedziałyśmy kiedy, która z nas kończy lekcje. Zdziwiło mnie więc, gdy nie zobaczyłam jej przez cały dzień. Zawsze, ale to zawsze dzwoniła, że jej nie będzie, albo że jest chora, ale teraz nic… nawet jednego marnego sms-a , a przecież ona kochała ze mną dużo pisać, więc nie rozumiałam tego… a może jest przybita? A może coś jej się stało? – Nie dopuszczałam do siebie najczarniejszych scenariuszy, mimo , że byłam pesymistką, co mnie bolało. Po zajęciach usiadłam jak zwykle na murku szkolnym i czytałam sobie spokojnie książkę, ale ten spokój, zagłuszył mi kolega z 3 klasy, niejaki Mariusz.
-Siema Kaśka! Słyszałem, że nasza
gwiazdeczka szkolna i ty, no coś tam teges – zatrzymał się… no że kręcicie ze
sobą. – dodał ponuro.
-Nie twój interes. Ten człowiek nic
mnie nie obchodzi. Nie mam zamiaru go znać, a przy okazji nigdy z nim nie
kręciłam. – zapewniłam.
-Tak? A to zaskoczenie naprawdę…
Nawet mówił mi, że już cię no… - nie dokończył.
-No? No co? Masz mi coś do
powiedzenia?! –Cierpliwie czekałam na odpowiedź.
-No wiesz… okay , na mnie pora,
Siema ! – i odszedł.
Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Ten
Fabian miał naprawdę coś poprzestawiane we łbie. Nawet jeśli bym zgodziła się
na to spotkanie z nim, oczywiście w sprawach formalnych, a nie prywatnych, to i
tak, jak sądzę, nie uzyskałabym satysfakcjonującej odpowiedzi.
Minęła godzina, zanim znalazłam się w domu
Natalii. Mieszkała sama. Była pełnoletnia, rok starsza od Marszczaka, a 2lata
ode mnie.
Natalia:
-Słuchaj kochana, ja myślę, że ty
powinnaś się z nim najzwyczajniej spotkać
Ja:
No nie jestem do końca przekonana…
ale w sumie nic nie tracę, nie? Te jego zachowanie wczoraj w nocy, było co
najmniej dziwne… a te obmacywanie? – nieprzyzwoite – rzekłam z obrzydzeniem.
Natalia:
Ej małpo, nie przesadzaj – zaśmiała
się. Przecież on ci nic takiego nie robił. Jeszcze-dodała z nieukrywanym
śmiechem.
Ja:
Hahaha, ty kompletnie powariowałaś!
Czy tylko ja widzę w nim nienormalnego gościa?! A nie.. w sumie właściciel
mojej kamienicy podziela moje zdanie. A propos, myślisz ze powinnam na niego
donieść? Że go dzisiaj widziałam? – poradziłam się.
Natalia:
Oj dziewczyno, jeśli chcesz mu
zrobić na złość to tak , proszę bardzo, zresztą specjalizujesz się w tym,
nieprawdaż? Według mnie każdy facet to złamas i nie warto się nimi przejmować.-
nakręciła się.
Ja:
Dobra, może wtedy zrozumie, że ze
mną się nie zaczyna hahhaah – dodałam. Ale powiedz mi, czemu cię dzisiaj nie
było w szkole? Przecież widzę, że nie jesteś chora, ale jakoś masz oczy
podkrążone! – zrobiłam wielkie oczy ze zdumienia. Płakałaś może?
Natalia:
-Przed Tobą to nic się nie ukryje,
co nie? – dodałam pewniej. Daniel… - jej głos się załamał, pociekła łza… Daniel
dziś mi oznajmił, że ze mną zrywa. Skończony złamas! – dodała.
Ja:
-Że co??!!- nie wyszłam z
osłupienia. Przecież na pierwszy rzut oka, wydawaliście się idealną parą!
Natalia:
-No właśnie! Na pierwszy… ale jakby
się w to wgłębić… to zapewniam cię, że to
była męczarnia… jeszcze trochę i oboje byśmy się zamęczyli swoim
towarzystwem.
Ja:
-No okay… powiedzmy, że trochę
rozumiem, ale dlaczego? Jaki był główny powód zerwania?
Natalia:
-Żaden. To znaczy się… całowaliśmy
się, a on chciał czegoś więcej. Nie mogłam na to pozwolić, za młoda jeszcze
jestem. – dodała stanowczo.
Ja:
-A to drań! Im tylko o jedno
chodzi! Dobrze, że skończyliście.- powiedziałam, a po chwili dodałam: Rany, ale
już późno musze lecieć! Całuski;*
W takim nastroju, z poszarpanymi myślami, i z
mieszanymi uczuciami, opuściłam moją przyjaciółkę. Chciałam tylko jednego tego
dnia… a mianowicie pójścia spać. Wpierw najpierw, chciałam jakoś zaszkodzić
temu głupkowi, więc zadzwoniłam do dozorcy i o wszystkim go poinformowałam, był
mi niezmiernie wdzięczny, a ja jemu. Obiecał mi, że zajmie się tą sprawą, już
od jutra, z samego rana. Byłam zadowolona i poszłam spać. Następnego dnia… na
moich drzwiach zawidniał obraźliwy napis:
,,Ja ci wszystko Ty mi nic? Ja ci
daję, ty mi odbierasz? Tak mi się odwdzięczasz? Jeszcze się doczekasz,
pożałujesz!”
To był koniec żartów. Domyślałam
się, a raczej byłam pewna kto stał za tym wandalskim występkiem…
Koniec rozdziału 2. Ciąg dalszy
nastąpi . By Bella 2 Wampir.
-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz